Przedostatnie spotkanie GEOpyratonu, zorganizowane przez miiiol, odbyło się przy wydziale geologii na Morasku. Miejsce idealnie wpasowujące się w temat przewodni eventu, którym były earthcache. Innym, niezaplanowanym tematem, był panujący 10-stopniowy mróz, pomimo którego frekwencja dopisała (wydaje mi się, że naliczyłem co najmniej 15 osób i 2 geo-pieski🐶), a wszyscy zdawali się bawić tak dobrze, jakby byli na wakacjach w tropikach :) Rozgrzewające były choćby prezentowane fragmenty ciekawych skał znalezionych przy earthcachowaniu, quiz o earthcachach oraz teoretyczne rozważania o ilości earthcachy wymaganych do zalogowania nowego, nieopublikowanego jeszcze challenge’a. Czy było to 1000, czy 200, czy może po jednym w 10 różnych krajach? Tego nie wie nikt (no, prawie nikt). Jako że palce zaczynały już się nam zmieniać w sople lodu, a wydychana para wodna krystalizować, zdecydowaliśmy o ruszeniu się z miejsca dość wcześnie. Cała grupa ruszyła do ciemnego lasu nieopodal, aby odnaleźć wyżej wspomnianego challenge'a. Poszukiwania nie należały do najłatwiejszych, ale w końcu udało nam się znaleźć właściwą hałdę liści. Na tym nie koniec, bo aby dostać się do logbooka, musieliśmy poradzić sobie z niekonwencjonalnym, rzadkim i technologicznie wyrafinowamym sposobem zablokowania pojemnika. Po kilku minutach najróżniejszych prób, daliśmy sobie radę i z tym. A dla większości uczestników, ta cała ciężka praca podobno tylko dla możliwości zalogowania sobie notatki😁
Wnioski można wyciągnąć takie, że my, keszerzy, to banda pozytywnie zakręconych szaleńców, a earthcache są fajne!!!
Zuzialol
Fotki: valentin02