GEOpyra uczy i bawi!
W keszerskim świecie, praktycznie wszystkie eventy mają jakiś motyw przewodni. Czasem jest on związany z aktywnością fizyczną, czasem z ciekawostkami z najróżniejszych dziedzin, a innym razem założyciel czymś nas zaskoczy. Tym razem Sernikk postanowił, że dzisiejszy event zapozna nas ze sztuką. Może nie do końca wysokich lotów, jednak dalej sztuką. Prawdę mówiąc to nawet bardzo niskich lotów, bo ta sztuka, to wręcz z chodnika wyrastała. 😉
Nasz warszawsko-poznański kolega postanowił nas zapoznać z nową instalacją spod znaku Watchera – jednego z symboli Poznania. Dla niewtajemniczonych – wyjaśniam: Watcher lub inaczej Pan Peryskop to postać wymyślona przez Noriaki’ego – graficiarza z poznańskiego fyrtla, któremu żadna brama, ani okolica nie są obce. Pan Peryskop obserwuje życie miasta od wielu lat. Pojawia się na ścianie, znaku drogowym lub skrzynce elektrycznej bez zapowiedzi i w najróżniejszej formie. Raz będzie nietoperzem, co wygląda z góry, raz jako kejter będzie podlewał stary murek, a tym razem w formie wielkiej, metalowej instalacji – pozwoli Ci się przejrzeć w swoim peryskopie, co byś zobaczył/a świat jego … okiem 😉
Wydarzenie przewidziane było tuż obok instalacji, na Placu Bernardyńskim, praktycznie w centrum miasta z idealnym dojazdem. Nie ma się więc co dziwić, że kolejna odsłona geopyratonu znów zaskoczyła frekwencją. Pomimo wiatru i deszczu na miejscu pojawiło się kilkanaście osób. Sernikk poza prezentacją Pana Peryskopa przewidział dla uczestników dodatkowe atrakcje. Na przykład zamiast standardowego wpisu do logbooka należało narysować swoją wersję Watchera. Mówiłem wcześniej o wysokiej sztuce? Dzieła które powstały w tym notesie – zdecydowanie zasługują na własną wystawę! Dla artystów, chcących się podzielić swoim warsztatem w ramach nagrody zapewniony był też poczęstunek w formie pierniczków. Cieszyły się one niesłabnącym zainteresowaniem. W końcu co z tego, że przy świętach każdy zjadł ich co najmniej wiadro? 😉
Chwilę przed rozejściem się zaplanowane było wspólne zdjęcie w odbiciu lustrzanego oka. Przy stale padającym deszczu, nie było to łatwe. Na szczęście kilkoro z nas miało przy sobie chusteczki, szybko więc przetarliśmy oko i niezastąpiony fotograf Valentin02 zafundował nam sesję z prawdziwego zdarzenia!
Czy wspominałem, że kibicowała nam Straż Miejska? Ano się pojawili na chwilę 😊 Popatrzyli groźnie i sobie pojechali. Ale czego się tu dziwić. Zimno, ciemno i deszczysko, a tu niezidentyfikowana grupa sobie stoi na środku placu i się tylko śmieją. Na pewno coś kombinują! Bo kto normalny by wyszedł w takich okolicznościach z domu? A no My! Do zobaczenia na kolejnych eventach – czy to słońce, czy to deszcz – z nami zawsze wesoło jest!
Tekst: MistrzYoda