Przejdź do głównej zawartości

Pod skrzydłami nietoperza, czyli BATMATRIX na 20-lecie GC


Sobota, 18 lipca 2020
Od samego początku ten dzień zapowiadał się niezwykle. Pobudka w wakacje, w dodatku w weekend o 5:50? To musi być wyjątkowa sytuacja. I była. Cel: świętowanie 20-lecia geocachingu podczas Community Celebration Event z Nietoperzem w tle, nieopodal Międzyrzecza, około 100 km od Poznania, ale po drodze kilka skrytek, w tym lab w Zbąszyniu. Na współrzędne eventu docieramy chwilę przed planowanym terminem rozpoczęcia. Krótkie przywitanie i geopogaduchy z szybko powiększającą się grupą dość licznie przybyłych umiłowanych w geocachingu. A przyjechały osoby z wielu regionów kraju (kujawsko-pomorskie, lubuskie, łódzkie, małopolskie, wielkopolskie) a nawet z Niemiec! Geopyrę reprezentowali: Boann, Darth GyroS, Diks2, Fidellino, Kasjopeja, Mstachul (oczywiście z Dorotką), Pidgor-Team, Piotrjot, Wichlina, Zuzialol
Punktualnie o 10:00, wraz z oficjalnym rozpoczęciem eventu zostały opublikowane nowe skrytki w okolicy. I to nie byle jakie! Pojawiło się aż 80 nowiuteńkich keszy-zagadek, każdy o innej kombinacji trudności zadania i terenu! 80 plus jeden już istniejący dają ładne, okrągłe 81! Zapewne kojarzy się Wam z czymś ta liczba. Tak, tak… matrix! Kompletny matrix! Wow!!! 
W tym momencie temat rozmów diametralnie się zmienił, ale dało się też wyczuć pewne zaskoczenie (mimo, że – zgodnie z zapowiedziami – każdy spodziewał się nowego triala). Ikonki zagadek na mapie ułożyły się w geoart „nietoperz z rozpostartymi skrzydłami”. 81 skrytek – od której zacząć? Najpierw podziwiać czy wybrać którąś i rozwiązywać? Czego komu brakuje do skompletowania matrixa? Gdzie są te brakujące skrytki? Chwilę trwało zanim ochłonęliśmy z wrażenia i przystąpiliśmy do ustalenia kordów keszy położonych najbliżej miejsca eventu. Z tym nie było problemu i niebawem dość liczną grupą ruszyliśmy w teren. Korciły rosnące gęsto soczyste jagody, ale nie tym razem.

Bardzo sprawnie zdobyliśmy kilka pierwszych skrytek, w kilku przypadkach potrzebna była wspinaczka na drzewo, ale to było nic w porównaniu z tym, co nas miało czekać (o czym jeszcze nie nie wiedzieliśmy.

Wracając na miejsce eventu co niektórzy głowili się nad trudniejszymi zagadkami. Na pewno sprawy nie ułatwiał brak zasięgu. Trzeba było nie lada cierpliwości, by wyszukać w internecie pożądane informacje. Gorzej było z zadaniami do rozwiązania typu puzzle czy sudoku. Układanie 220 elementów na ekranie około 5 cali przy świecącym słońcu nie należało do prostych (ale nikt nie mówił, że będzie łatwo). Na szczęście w ruch poszły telefony (jak się udało złapać szczątki zasięgu) i w ten sposób zaangażowano w pomoc członków rodzin pozostałych w domu. Do zdobycia było nadal około 70 FTFów, a czas leciał. W dodatku zrobiło się naprawdę upalnie. Ale cóż, nie z takimi warunkami keszerzy sobie radzili, nie straszne nam słońce, nie straszny nam deszcz. Nie boimy się upału, a i mróz (upss, nie ta pora roku... 😉) nam nie groźny.
Wspólnymi siłami (z pomocą życzliwych ludzi) kordy zostały ustalone. Pozostał dylemat: gdzie ruszamy? Razem podjęliśmy kilka skrytek położonych przy ulicy i po drugiej jej stronie. Dalej trzeba ruszyć autami. Szybko stało się jasne, że trzeba się rozdzielić. Niektórzy w tym momencie musieli już wracać do domu (dzięki za wspólną zabawę), inni ruszyli, głównie w poszukiwaniu keszy niezbędnych do uzupełnienia matrixa. Ekipie geopyry ton nadawali Zuzialol, który po sześciu latach keszowania liczył wreszcie na uzupełnienie tablicy oraz Fidellino, który polował już na drugą petlę. Dzięki wspaniałym przyjaciołom mieliśmy drabinę oraz wędkę do podejmowania keszy na wysokościach. Zatem, po 3,5 godz. opuściliśmy miejsce eventu i udaliśmy się na z góry upatrzone pozycje (ekipa toruńsko-łódzko-krakowska zaatakowała od innej strony). W tym momencie zaczęło się prawdziwe clou przygody. Nie straszne nam były pokrzywy i inne kłujące chaszcze, nie daliśmy się milionom komarów, much, chrabąszczy i kleszczy! Nie przestraszyły nas spojlery typu "wisi, 11 m". Naszym celem były kesze z prawego skrzydła nietoperza. Zaczęło się od wspinaczki na drzewo z pomocą drabiny.


Potem wcale nie było łatwiej, wręcz przeciwnie... Jednak niemal przy każdym keszu schemat był podobny:

  1. Jesteśmy na kordach, głowy w górę.
  2. Kesza nie widać.
  3. O jest!
  4. Potrzebna drabina? Tak!
  5. Kto wchodzi i dlaczego Zuzialol, Boann, Fidellino lub Piotrjot?
  6. Ta drabina jest zbyt pionowo.
  7. Uważaj na siebie, prawa noga wyżej, lewa do siebie (czy jakoś tak...).
  8. Jesteśmy pierwsi?
  9. Wpisujemy zbiorczy log „Poznań Team” - mamy to!
  10. Zejście z drzewa i w dalszą drogę.



Niby schemat monotonny, ale za każdym razem wywołujący nie lada emocje. O chaszczach i owadach już pisałem. Ponadto pojawiały się mokradła, kończące się ścieżki, zdarzały się źle obrane kursy i trzeba było wracać. Czasami radziliśmy sobie bez drabiny, ale to rzadkość.

Ale najważniejsze, że zrealizowaliśmy przyjęty cel cząstkowy – zgarnęliśmy około 20 FTFów i uzupełniliśmy brakujące kombinacje do matrixa. Jednak do pełni szczęścia brakowało co niektórym jeszcze dosłownie kilku keszy. Oczywiście nie rezygnujemy, ale robimy sobie przerwę. Udaliśmy się do oddalonego o około 6 km Międzyrzecza, gdzie podładowaliśmy akumulatory pizzą, nugettsami, burgerami, lodami i innymi pysznościami.

Po uzupełnieniu kalorii podjęliśmy atak na kolejną porcję keszy, tym razem już bez nadziei na FTFy, ale z konkretnym celem kombinacji trudności zadania i terenu.
Niespodziewanie znaleźliśmy jeszcze jeden czysty logbook. Potem przyszedł czas na kesze z wędką. Nie często sięga się po pojemnik zawieszony na wysokości 11 metrów. Robią wrażenie.



Poza tym kolejne wspinaczki i nadszedł ten moment dla Zuzialola. Kesz numer 21 o kombinacji trudności 5/4. Jego podjęcie było "formalnością", więc nasz młody kolega mógł unieść ręce w geście triumfu! Brawo! Gratulacje!

Powoli zaczęło się ściemniać, ale jeszcze Fidellino potrzebował jednej skrytki do zamknięcia drugiej pętli matrixa. Udało się to przy skrytce numer 4 o kombinacji 4,5/4. Brawo kolego! Gratulacje!
W pobliżu tej skrytki doszło do niespodziewanego spotkania naszego teamu z kompanią toruńsko-łódzko-krakowską. Idealny moment na zakończenie bardzo udanego dnia i pożegnanie. Po dotarciu do parkingu jeszcze pamiątkowa fotka, już w świetle reflektorów samochodowych i powrót do domu.

Udało się dotrzeć do Poznania tuż przed północą.

Za wspaniałą sobotę możemy sobie wzajemnie podziękować. Ale nader wszystko wielkie podziękowania należą się organizatorom imprezy: Piotrjot, BassAngler17 i DarthGyroS. Panowie! Wykonaliście kapitalną robotę. Wartość Waszego trudu włożonego w przygotowanie geoarta oraz eventu jest tak duża, że nawet najwyższa ocena nie odda jej w pełni. Gratulacje za wspaniały projekt! Niech Wasza praca będzie radością dla innych keszerów i dla Was samych, otrzymujcie mnóstwo FAVów, a pojemniki niech się same serwisują 😉
Takie wydarzenie zdarza się raz na 20 lat!

Zdjęcia: Boann, Diks2, Kasjopeja, Zuzialol. Więcej zdjęć tutaj