Wszystko
zaczęło się w listopadzie 2015 roku. Zerknęliśmy na mapę skrzynek w okolicy i
nagle coś się na niej pojawiło układając się w napis „GEOpyra”. Zaczęło się
czytanie logów, studiowanie mapy i nieśmiałe planowanie skoku na pierwszą z
liter. Oficjalnie rozpoczęliśmy zdobywanie GEOpyry 14 listopada, w dniu, w
którym nie bardzo mieliśmy co ze sobą zrobić i jedynym słusznym zajęciem dla
rozbrykanej młodzieży było przeciągnąć ich po lesie.
Pojechaliśmy więc do lasu zabierając ze sobą
telefon z nowo wgraną aplikacją i w ramach jej testów ruszyliśmy po
skrzyneczki. Planowaliśmy wiele, ale las szybko zweryfikował nasze założenia.
Utknąwszy w malinowych chaszczach, nagle wszystko się odechciało. W dodatku
szalejące kordy i szybo rozładowująca się bateria, skutecznie spowalniały nasze
kroki. Nie poddaliśmy się jednak i już po kilku dniach wróciliśmy do lasu, by w
deszczu podejmować kolejne skrzynki.
Bonus,
który dodał skrzydeł
I
tak minęła nam zima, bo wtedy właściwie najwięcej czasu spędziliśmy na
poszukiwaniu skrzyneczek w Puszczy Noteckiej. Maszerowaliśmy we mrozie, w
deszczu, nawet wtedy, gdy gdzieś w pobliżu było polowanie. W lesie jak już do
niego trafialiśmy spędzaliśmy od 2 godzin do nawet 8-9, w zależności od
warunków atmosferycznych i możliwości fizycznych najmłodszych keszerów. Cel był
jeden – zdobywać kolejne skrzyneczki w ramach poszczególnych liter. Przy okazji
pojawiały się litery i cyfry potrzebne do rozwiązania zagadki finałowej, która
nieoczekiwanie opublikowana została w grudniu 2015 roku. I tu zrobiliśmy coś co
może wydawało się niemożliwe, ale zdobyliśmy skrzynkę bonusową posiadając
zaledwie 3 lub 4 cyfry z logbooków. Wystarczyło, że bacznie obserwowaliśmy
okolicę, a dane do rozwiązania tej zagadki wpadły nam same. To był moment
przełomowy, bo dzieci troszkę znudzone ukrytymi w lesie PETami potrzebowały
czegoś więcej. Tym czymś był bonus, który dał im kopa i zachętę do zdobywania
kolejnych skrzynek. W ten oto sposób ruszyliśmy dalej.
Wraz
z końcem zimy projekt GEOpyra odstawiliśmy na dalszy tor. Stwierdziliśmy, że
wrócimy tu przy najbliższej okazji, ale ta jak się później okazało nadeszła
dopiero po kilku miesiącach. To właśnie w lipcu mając kompletne znalezienia w
obrębie liter „GE..pyra.”, postanowiliśmy rozpocząć i skończyć literę „O”. Ale
nieee – puszcza lubi się bronić, jak nie mrozem to pustynnymi gorączkami i
bardzo bujną jak na puszczańskie warunki roślinnością. Lipcowa wyprawa dała nam
w kość i to właśnie wtedy stwierdziliśmy, że na finał poczekamy do jesieni,
kiedy to już komary pójdą spać, będzie chłodniej i paprocie powiędną.
Nieoczekiwanie,
podczas II Urodzin GEOpyry w Żarnowcu
okazało się, że to w ramach GEOarta puszczańskiego powstały kolejne dwie
litery. Dzieci do tej pory troszkę niechętne zdobywaniu kolejnych puszczańskich
skrzynek nagle ożyły i zaczęły się interesować sprawą. Kiedy zwietrzyły
możliwość zdobycia kilkunastu FTFów, w zasadzie nie było mocnych by nie pchnąć
sprawy do końca. I udało się, po intensywnym tygodniu włóczenia się po lesie i
zdobyciu kolejno skrzynek w literkach „pl” nadeszła pora na nieskończoną literę
„O”. Im bliżej byliśmy końca, tym bardziej młodzież rwała się do lasu.
Widać
już koniec
Ostatecznie
skończyliśmy projekt w niedzielę 18 września o godzinie 10:15. Łatwo nie było,
ale za to zawsze było przyjemnie, bo naszym głównym założeniem Geocachingowym
jest to, by w ramach tej zabawy miło spędzać czas. I tak też go spędzaliśmy nie
zważając na czas, nie ścigając się z nikim i nie robiąc nic za wszelką cenę.
Projekt wykończyliśmy w ramach piętnastu wypraw. W tym czasie organizując
prawdziwe wyprawy z prowiantem, piciem i całym niezbędnym zaopatrzeniem,
przemierzyliśmy blisko 90 km., wędrując puszczańskimi ostępami. Spotykaliśmy w
tym czasie przeróżnych ludzi, ale znacznie częściej leśne zwierzęta. O tych
najciekawszych jak wilki, dziki i jelenie oraz sarny staraliśmy się pisać w
logach by nasi następcy wiedzieli czego w tym rejonie mogą się spodziewać. W
logach pomijaliśmy za to kwestie techniczne dotyczące dojazdu do poszczególnych
miejsc, ale za to wpisy takie robiliśmy na GEOpyrowym profilu FB.
Garść
szczegółów technicznych
Coraz
częściej jednak otrzymujemy zapytania w sprawie puszczańskiej GEOpyry i stąd
pomysł, by podsumować zdobycie GEOarta niniejszym artykułem, w którym chcemy
zawrzeć wszystko co najważniejsze, a co może kolejnym keszerom pomóc w
planowaniu zdobywania tutejszych skrzynek. Zacznijmy od tego, że Puszcza
Notecka to nie byle jaki las. To specyficzna kraina pokryta zwykle suchymi
borami sosnowymi, niemal w całkowicie pozbawiona możliwości jej przemierzania
pojazdami silnikowymi. Tu nie można wjechać autem, a tym bardziej zostawiać go
na leśnych duktach. Straż Leśna nie śpi i wielokrotnie mieliśmy okazję widywać
ją w lesie podczas naszych spacerów, a z tego co wiemy ktoś już nawet za
niefrasobliwość miał okazję zapłacić. Miejsc parkingowych w poszczy jest
niewiele, ale przy przestrzeganiu pewnych zasad można skorzystać z postoju w
kilku innych miejscach. Poniżej wykaz miejsc, gdzie można parkować. Literką (P)
oznaczyliśmy parkingi leśne natomiast literą (S) miejsca utwardzone będące
tymczasowymi składnicami drewna, na których można pozostawić auto.
Miejsce postoju
|
Litery w pobliżu
|
|
S
|
52.734998, 16.540268
|
GEO
|
P
S
|
52.715406, 16.584318
52.708458, 16.604567
|
Opy
|
P
|
52.716256, 16.616150
|
yr
|
S
|
52.732487, 16.680410
|
ra.pl
|
W
miejscach tych parkujemy tylko na utwardzonym gruncie, a na składnicach albo
wzdłuż drogi, albo w miejscu po składowanym drewnie. Pieszo i rowerowo można
przemierzać lasy bez ograniczeń.
Na
zdobywanie GEOpyry polecamy miesiące jesienne i zimowe. Wraz z nastaniem wiosny
i lata zaczynają się komplikacje w postaci upałów, insektów i okresowego zakazu
wstępu do lasu. Pamiętajcie też o tym, że spojlery to nie świętość. Puszcza
żyje, zwierzęta grasują, a gospodarka leśna toczy się swoim rytmem. To co
jeszcze miesiąc temu było lasem, dziś może być już zaoraną porębą. Kordy są tu
w miarę dokładne, ale w niektórych miejscach robią psikusa i potrafią szaleć.
Sprzęt dobry zawsze pomaga, ale warto zabrać ze sobą powerbank w razie gdyby
nagle siadła bateria. No i jeszcze jedno – zasięg telefoniczny to tutaj rzecz
ulotna i to bardzo, szczególnie w okolicach liter „EO”.
Dzieci
są dociekliwe – czyli nie wszystko jasne
Na
koniec takie spostrzeżenie z ostatnich dni puszczańskiego keszowania. Może i
bym o tym nie pisał, ale dzieci dociekliwe są i drążą temat, więc uznałem, że
temat trzeba podjąć zanim one podejmą podczas jakiegoś eventu. Otóż zdobywając
GEOpyrę dotarliśmy absolutnie w każde miejsce, w którym są kesze. W jednym przypadku
nie dokonaliśmy wpisu do logbooka, gdyż przy mojej wadze i częściowo
niesprawnej dłoni rzeczą niemożliwą było wspięcie się na cienką czeremchę i
zdjęcie skrzynki wiszącej ok 4-5 metrów nad ziemią. Tą skrzynkę z bólem ale
zaliczyliśmy zaocznie, widząc tylko pojemnik (dzieci na drzewa nie wrzucam,
chyba że do 3 metrów wysokości). Druga sytuacja to wypisany jeden długopis i
zgubiony drugi przy jednej z liter, ale tu o ile mnie pamięć nie myli
wróciliśmy później uzupełniając wpis. Niestety będąc ostatnio w puszczy i
znajdując poszczególne skrzyneczki okazało się, że nie zawsze wszyscy wpisują
znalezienia do logbooka. W trzech przypadkach jestem w 100% pewien, że
maskowanie skrzynek nie było ruszone od co najmniej 9 miesięcy (leśnik takie
rzeczy widzi). A wszystko to zaczęło się w jednej ze skrzynek, gdzie po drugim
podejściu w końcu udało się ją znaleźć i o dziwo w logbooku wpisaliśmy się jako
drudzy, podczas gdy w internetowym logbooku widniało 9 wpisów. Zbieg
okoliczności, że ciężko znaleźć skrzynkę i każdy w tym miejscu zaniemógł nie
pozostawiając wpisu ? Dzieci zaczęły się pytać, „tato, a dlaczego nikt się tu
nie wpisał, dlaczego nie ma tej czy tamtej pieczątki, a w logu zaznaczono, że
skrzynka znaleziona”. No właśnie dlaczego ? Temat jakoś wyprostowałem, ale
pytanie pojawiło się przy kolejnej skrzynce i kolejnej, mimo że tam wpisów było
już więcej, ale i tak były to wpisy zeszłoroczne. Nie wskazuję tu nikogo
konkretnego, napisałem ogólnie by nikogo nie urazić bo wielu z Was znamy i
lubimy. Chcemy tylko zasygnalizować pewien problem, który gdzieś tam pod koniec
naszej drogi się ujawnił.
Niech
więc zakończeniem tego długaśnego artykułu o puszczańskiej GEOpyrze będzie
przypomnienie, że Geocaching to zabawa, a nie wyścig po jak największą ilość
zdobytych czy też nie skrzynek, nie nabijanie statystyk by zdobyć kolejny
level. Pamiętajcie, robicie to chyba dla siebie, a jeśli nie to warto się nad
tym wszystkim zastanowić. W imieniu swoim i moich dzieci życzę wszystkim
zdobywcom GEOpyry by czerpali z tej zabawy samą przyjemność, by każdy kesz był
dla nich wyjątkowy i tak też go traktowali dbając o ten wyjątkowy w skali kraju
GEOart (także poprzez odpowiednie maskowanie odkładanych skrzynek).
W
razie czego służę pomocą i doświadczeniem nabytym w puszczańskich borach.
Zapraszam na GEOpyrę do Puszczy Noteckiej.
Hubi_TZ
SUPLEMENT: 27.10.2016 r.
"Kilka tygodni
po
ukazaniu się tego materiału założyciel puszczańskich keszynek
"Valentin02" zweryfikował wpisy w logbookach i jednocześnie
dokonał
odnalezienia dodatkowych skrzynek na kordach, które owe
brakujące
logi zawierały. Cieszy fakt, że jednak wszystko się wyjaśniło,
aczkolwiek szkoda, że za reaktywacją skrzynek w sąsiedztwie tych
nie odnalezionych nie poszła informacja w logu. Za wszelkie
wątpliwości moje oraz moich dzieci, wszystkie osoby, które mogły
poczuć się urażone moim wpisem najmocniej przepraszam."