Dość rzadko zdarza się żeby media pisane informowały szerszą publiczność o geocachingu. Najczęściej przy okazji eventów, znajdujemy gdzieś w czasopismach wzmianki o naszej zabawie jednak sytuacje takie zdarzają się nader rzadko a jeśli już to w prasie lokalnej. Tym razem stało się inaczej. Od kiedy jeżdżę na dwóch kółkach i od kiedy robimy z FKą69 dłuuuuugie rowerowe wycieczki (relacje rowerowe znajdziecie obok innych na niniejszym blogu) sięgam po prasę dedykowaną cyklistom.
Zazwyczaj zniechęca ona swoją treścią, traktując czytelnika nadmierną ilością reklam i technikaliami, które mało nas interesują bo przecież każdy z nas ma już rower i niczego nie trzeba w nim usprawniać a w kupnie nowego zazwyczaj i tak doradzą koledzy lub sprzedawca.
Zazwyczaj zniechęca ona swoją treścią, traktując czytelnika nadmierną ilością reklam i technikaliami, które mało nas interesują bo przecież każdy z nas ma już rower i niczego nie trzeba w nim usprawniać a w kupnie nowego zazwyczaj i tak doradzą koledzy lub sprzedawca.
W tym miejscu należy się zatrzymać nad magazynem turystki rowerowej o wszystko mówiącym tytule - Rowertour. To właściwie zgrabnie ubrany w ramy miesięcznika zapis kilkunastu wypraw, które opisują czytelnicy. Od polskich po zagraniczne, od samotnych po rodzinne od jedniodniowych po nawet kilkuletnie! Każdy zapis wyprawy dodatkowo wzbogaca mapka z naniesioną trasą i wiele użytecznych informacji dotyczących dystansu, czasu czy noclegów. Możecie mi wierzyć - świetnie się czyta.
Od dawna chodziło mi po bańce żeby coś skrobnąć i choć spróbować zaktywizować rowerzystów do szukania skrzynek.
Od dawna chodziło mi po bańce żeby coś skrobnąć i choć spróbować zaktywizować rowerzystów do szukania skrzynek.
W listopadzie zeszłego roku rozpoczęły się rozmowy z Redakcją magazynu co do treści, kształtu i przeznaczenia artykułu. Redaktorzy wykazali się wybitną dbałością o Mugoli ("niekeszujący" przyp. aut.), więc wszystko musiało być "czarno na białym". Tak też się stało. W numerze marcowym z 2016 roku, który ukazał się 26 lutego, znajdziecie kilkustronicowy artykuł traktujący o geocachingu rowerowym. Dla wielu z nas, keszerów "zroweryzowanych", to zjawisko codzienne. Zawsze przecież coś się znajdzie w drodze do pracy a i wyskoczyć na jeden z traili w poszukiwaniu pojemników to czysta frajda i to przez duże "eF" :-) My już o tym wiemy, czytelnicy jeszcze nie. Połączenie obu tych pasji to w zasadzie materiał na osobny post i nie będę tu tego wątku rozwijał. Artykuł rozwieje wątpliwości. Redakcja postanowiła zamieścić tekst w dziale "Styl życia". Bo gdzieżby indziej?
Zachęcam do przejrzenia zapowiedzi artykułu na stronie rowertour.pl, który znajdziecie
Kolportażem Rowertouru zajmują się Salony prasowe Ruchu, Inmedio (np. w Tesco), Kolportera, Pol Perfectu oraz Empiki na terenie całego kraju. Koszt jest niewielki bo 8 PLN za 75 stron kolorowego wydawnictwa i możliwość uczestnictwa naszej wyobraźni w wyprawach rowerowych innych czytelników to całe NIC. W Poznaniu dodatkowe punkty gdzie istnieje możliwość nabycia to sklepy: "Woda Góry Las" na ul. Strzeleckiej, Sklep Podróżnika na ul. Ślusarskiej i Armot Bike na ul. Krzywoustego.
Artykułem tym pokłaniam się przed członkami naszej społeczności, którzy do keszowania używają oprócz głowy również własnych mięśni i dwóch kółek oraz wspomnianemu już w poście sparingpartnerowi, Ewce za megazaszczep rowerowy. Bez Was pewnie licznik znalezień byłby mniejszy. Dodam tylko, że i magazyn i Geopyra mają wspólny mianownik - Wielkopolskość. To ogólnopolski miesięcznik wydawany z Poznania.
Kończąc dziękuję Redakcji Rowertour'u a w szczególności Redaktor Naczelnej Izabeli Dachterze-Walędziak za zainteresowanie czytelników tym co robimy ukazując "geocaching" jako styl nasz życia właśnie...
udash sześćdzisiątydziewiąty