To miejsce czyściłem już dwukrotnie. Chyba jak dobrze pamiętam to ostatnio z Wantskym. Tym razem kiedy dowiedziałem się o evencie wiedziałem, że sobie odpuścić nie mogę. W składzie; FK69, ChętekWkrętek i ja udajemy się do pojazdu marki Skoda by księżycowym krokiem oddalić się o 90 km od domu i zawitać w Mogilnie...
Tym razem nie będę się rozpisywał kto był a kogo zabrakło. Najpewniej dlatego, że bawiliśmy na gościnnych występach i poznaliśmy kilkoro nowych keszerów z kraju. Nie chciałbym nikogo, to oczywiste, pominąć choć zawsze można się posłużyć zdjęciem obok co niniejszym czynię.
Ekipa z GEOpyry w doborowym składzie melduje się na przyklasztornym parkingu. Jest 10.25 30 stycznia 2016 r. Po kilku minutach wchodzimy do wewnątrz. UUUaaaaa!!! Idąc pięknym krużgankiem zachodzimy do refektarza na Geocachingowe spotkanie z historią. Przyznam, że zawsze fascynowały mnie takie miejsca.
Zacznijmy od początku. Refektarz (łac. refectorium) – w budynkach klasztornych, seminariach duchownych duże pomieszczenie służące jako jadalnia, charakterystyczne zwłaszcza dla klasztorów średniowiecznych. Tu witają nas Twórcy eventu czyli izunia77 #509 i KrzychuCMG #854 (CMG to skrót od tablic rejestracyjnych Mogilna). W sali spotykamy się ze znajomkami z Warszawy, Golubia Dobrzynia, Kalisza, Tucholi, Kcyni, Górzna, Gdańska, Iławy, Łodzi, Obornik, Pamiątkowa, Swarzędza, Barcina, Inowrocławia i innych zakątków mapy administracyjnej RP. Zacnie.
Coraz popularniejsze wydaje się być instalowanie woodów w fajnych skrzynkach a nie jak ja w worku na pasku (Gammera wykupił wszystkie skrzynki w Biedrze - czekamy na dostawę). Poważnie, bardzo fajna inicjatywa i wygodna na maksa. Dostałem 12tą sztukę wwoda od Suavisów, Gammery 7ą a od Aune 4ą. Czas już pomyśleć o drugim swoim (ale siara). Wymianek parę poszło, certyfikat uczestnictwa i dwa eventowe również wpadły do kieszonki. Gitarrrra.
Na ganek proszą nas Gospodarze proponując wspólne pikczers. Tylu nas było....
...czyli nie mało. takiej frekwencji podejmujący nas gościną chyba się nie spodziewali. Wiem coś na ten temat kiedy to wizyta przyjezdnych zaczyna przybierać do "Mega". Gorące brawa za zimną krew. Sprawili się wyśmienicie. Przewodnik prosi nas do środka gdzie rozsiadamy się w ławkach kościoła słuchając płynącej z jego ust historii tego miejsca sięgającego pamięcią II połowy XI wieku. Kiedyś Klasztor Benedyktynów a obecnie we władaniu Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów prezentował się okazale. Przewodnik zabrał nas do podziemi gdzie dalej kontynuował opowieść zdradzając coraz to i sekretniejsze fragmenty historii. Architektura i losy klasztoru do ewidentnego doczytania ponieważ część informacji nie dotarła bo Leito nawijał mi nad uchem z ostatniej ławki. Przeszkadzał.
Już go miałem sadzać do konfesjonału kiedy zaproszono nas do suto zastawionych stołów. Nie ulega wątpliwości dokąd nas zaprosili. Do refektarza.Było słodkie a dla mięsożernych smalec i świeżutki chleb. O napojach gorących nie wspomnę. Rozstaliśmy się z klasztorem by w kilka samochodów udać się na południe w kierunku nieczynnej linii kolejowej która kryje w swych czeluściach kilkuskrzynkowy trail. Podjęliśmy Go wykonując jeszcze dłuższy spacerek drezynowym szlakiem. Znów kilka razy zapikało na liczniku znalezień. Przecież każdy to lubi bo inaczej chodzilibyśmy na kręgle albo inne łyżwy..
Miło było Was spotkać, poGadać, czasem powspominać, poumawiać, ponarzekać, pochwalić, zaplanować i w ogóle. Ci których nie było mają czego żałować a Gospodarzy dziękując za zaproszenie do Poznania na spotkanie z nami niniejszym zapraszam.
Ps. na zdjęciu obok Gammera i Marinare tańczą Keszerski taniec zbójnicki rodem z Podhala.
w relacji z Kościoła