Witajcie drodzy geokeszerzy kłania się leito76 !!! Długo zabierałem się do napisania tego posta, ale tak nie do końca było to z lenistwa, a z powodu zaginionego aparatu fotograficznego no i zdjęć. Post bez foto ???? Myślę, że zdjęcia dużo mówią, dużo pokazują i zachęcają nas do odwiedzania wspaniałych ludzi i miejsc. Słowa niejednokrotnie, nie powiedzą wszystkiego.
No to jedziemy.............
Cała ta wyprawa zaczynała się dość mozolnie, gdyż nie było na początku takich wygórowanych planów, ale od czego jest spontan.
Dnia 13 sierpnia kończyły się wakacje mojej wspaniałej córki i obowiązkiem moim razem z 87kari, było odwieźć Alicję na samolot do Gdańska. Kto był i zahaczył Gdańsk, ten wie że bez choćby jednego znalezienia nie da się z stamtąd wyjechać. Tak też było i w tym przypadku. Ponieważ bywam częściej od Kari w Gdańsku, skrytki dookoła AirPortu miałem już zaliczone. Przed odlotem postanowiliśmy całą trójką odwiedzić jeszcze Stanowisko Obserwacyjne, gdzie razem z Alą wpatrzony byłem w niebo, obserwując starty i lądowania samolotów, a Kari w tym czasie szukała nieopodal skrytki. Znalezienie stało się faktem, jedna ale cieszy. Na więcej czas nie pozwolił, bo za chwilę piękności odlatywała.
No to jedziemy.............
Cała ta wyprawa zaczynała się dość mozolnie, gdyż nie było na początku takich wygórowanych planów, ale od czego jest spontan.
Dnia 13 sierpnia kończyły się wakacje mojej wspaniałej córki i obowiązkiem moim razem z 87kari, było odwieźć Alicję na samolot do Gdańska. Kto był i zahaczył Gdańsk, ten wie że bez choćby jednego znalezienia nie da się z stamtąd wyjechać. Tak też było i w tym przypadku. Ponieważ bywam częściej od Kari w Gdańsku, skrytki dookoła AirPortu miałem już zaliczone. Przed odlotem postanowiliśmy całą trójką odwiedzić jeszcze Stanowisko Obserwacyjne, gdzie razem z Alą wpatrzony byłem w niebo, obserwując starty i lądowania samolotów, a Kari w tym czasie szukała nieopodal skrytki. Znalezienie stało się faktem, jedna ale cieszy. Na więcej czas nie pozwolił, bo za chwilę piękności odlatywała.
W sumie można było po odlocie zaliczyć jeszcze parę keszynek, ale po pierwsze humor się trochę popsuł po odlocie Alki a po drugie, czekała nas jeszcze podróż - kierunek Unieście, gdzie wypoczywali dobrze znani nam plażowicze FK69, udash69, Zu, Chętek - Wkrętek i Tymon. O godzinie 19.00 zameldowaliśmy się w Unieściu, szybkie zakupy i pod domek ww wczasowiczów. Radochy było mnóstwo, bo nieczęsto mamy okazję do spotkań nad polskim morzem, w tak zacnym towarzystwie. Miło było odpocząć, zjeść kiełbę z grilla i wypić zimniutkie piwo. Nazajutrz z powodu wspaniałej pogody, szybkie śniadanie i wypad z całą ferjaną na plażing. Nie, nie, nie szliśmy z udashem rezerwować plaży od 5 rano, przecież w wakacje to jeszcze środek nocy. W końcu udało mi się uchwycić cały Team FKowo-udashowy z trójcą nieświętą, co nie jest łatwe. Ale przyznacie, wyszli wspaniale.
Miejsce znaleźliśmy godne, blisko wody. Ręczniki, koce rozłożone i można było korzystać z uroków nadmorskich. FK69 razem z 87kari wiadomo pogaduchy, a my z udashem, zabawa i pilnowanie dzieci w wodzie. Trafiliśmy na wspaniałe fale, tym bardziej nasza czujność musiała być na baczności. W końcu trójka niezłych asów była w wodzie. Czego nie zabrakło?? Oczywiście naszej flagi, która zewsząd wzbudzała zainteresowanie plażowiczów.
Po owocnym opalańsku i wymoczeniu się w morzu, wypad na obiadek, kolejny wieczór przy grillu i zimnym piwku oraz plany na następny dzień, ponieważ w sobotę planowałem z Kari udać się do Górzna, gdzie w weekend miały się odbyć 3 eventy i 1 w Iławie.
Ale.......w Unieściu było 6 skrytek tradycyjnych i jeden multi, i nie mogłem sobie odpuścić tych skarbów. Krótka narada i następnego dnia o 8.00 gotowi byliśmy do spaceru po Unieściu. Skrytki znalezione dość szybko, czasami jeszcze tylko jak to zwykle bywa niedopici lub ciepiący z powodu kaca mugole kręcili się akurat obok keszy, ale i na to znaleźliśmy sposób. Tutaj mała ciekawostka, która zdarza się niezwykle rzadko. Po znalezieniu 6 tradycyjnych, wzięliśmy namiary na multaka, do którego mieliśmy 800 m. Skoro taka odległość to telefony w kieszeń i idziemy. Nagle przed nami skrzyżowanie, jedna alejka prowadzi do miasta, druga na plażę, trzeba było spojrzeć gdzie ten multi. Odpalam c:geo patrzę i niedowierzam, stoimy dosłownie na tradycyjnym keszu, którego jeszcze o 8.00 nie było na mapie. Klikam więcej szczegółów i.......FTF do podjęcia, którego znaleźliśmy. I jak tu nie mówić, że kto rano wstaje temu Groundspeak daję ?????
Około 10.00 śniadanko na tarasie domku FK i udasha, pożegnanie i w trasę - kierunek Górzno !!! Pierwszy event rozpoczynał się dość wcześnie i niestety na spływ kajakowy się nie załapaliśmy ale za to załapaliśmy się z Kari na zdjęcie, nie byle jakie..........bo z fotoradaru !!!!!!!! No cóż kolejna pamiątka z wakacji.
15.08.2015 r - CITO "Kolorowe schody - czysty park" Edycja 2015 by barbra_zb
Meldujemy się w stolicy geocachingu parę minut po 18.00, nie wiedząc że event przesunięty z 20.00 na 19.00 ( dobrze, że nie wiedziałem bo zdjęć po drodze mogłoby być więcej). Wspaniałe przywitanie przez organizatorkę eventu i całą rzeszę geomaniaków oraz oczywiście przez gospodarza Hajduczka - Darka !!!
Nie będę wymieniał wszystkich uczestników, nie chciałbym nikogo pominąć, ale towarzystwo dopisało, były ekipy z całej Polski, no i my z Kari, niestety jedyni reprezentanci GeoPyry. Równo o 19.00 udaliśmy się w miejsce schodów, które znajdują się w Parku Linowym. Każdy uczestnik sprzątania i malowania, mógł się sprawdzić na linach między drzewami, co naprawdę nie jest łatwe, ale za to jak podnosi adrenalinkę. Pięknie widzieć tylu ludzi zaangażowanych w pracę. Śmiechu również było co niemiara, zresztą jak na każdym evencie. Malowali aż miło.
Również dołożyłem się do pomalowania schodów, może nie tak kolorowo jak reszta eventowiczów, ale też było pięknie. Schody pomalowałem z dedykacją dla Sadka, bo "Łączy nas Pasja".
Darek również się nie obijał, najpierw doglądał pracy za pomocą drona a następnie wziął pędzel i sam, osobiście pomalował parę schodów.
Po skończonej pracy przyszedł czas na przyjemności, pogaduchy i obserwacja geomaniaków, zmagających się tym razem z przeszkodami na linach. Zdecydowany prym wiedli Ghost235
I tak po ciężkiej i owocnej pracy wróciliśmy do Hajduczka, siadając przy ognisku i grillu rozmawiając do późnych godzin wieczornych. Baśka - zorganizowała event perfekcyjnie. Każdy może się uczyć i brać przykład. Mi w szczególności przypadł do gustu, boczek ( za którym nie przepadam) z grilla nadziewany szpinakiem, Basia........miodzio w gębie !!!!!! Stara ekipa siedziała przy ognichu i już zapowiadała się do nas, do Poznania na urodzinowy event - miło. Było mnóstwo znajomych ale i też poznaliśmy nowych, zagranicznych geokeszerów. Tomasz z Czech, to jest gość. Cieszę się, że poznałem tego faceta i mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś, bo biła od Niego taka pozytywna energia, której nam czasami brakuję. Dzięki Tomaszu !!!!! Vidět !!!!!
W późnych godzinach wieczornych Bacza, przedstawił prezentację dotyczącą GeoCentral Lite - służącą geokeszeom do logowania dużej ilości skrytek w parę sekund. Good job !!!!!!!!!!!!
Coż, tez zdjęcia zastąpią każdy komentarz !!!!!!!!
16.08.2015 r - "Tratwa Event - edycja 2015" by BOX Team PL
Kolejny dzień w Górznie, przywitał nas kogut piejący gdzie obok w gospodarstwie oznajmujący, że czas wstawać bo niedługo kolejny event. Tym razem organizatorem był sam Darek. Trudność eventu polegała na tym, że znajdował się na środku jeziora, na tratwie !!!!! Cóż za pomysł, a była to już druga edycja. Na tratwie znajdował się logbook ale.....żeby się do niego wpisać, trzeba było dopłynąć do tratwy (oj różne pomysły były, kajak, łódka, rower wodny a i znaleźli się tacy, którzy przypłynęli wpław), następnie trzeba było Kapitana Darka poprosić o zgodę wejścia na pokład. I na tym jeszcze nie koniec......kolejna przeszkoda to wygranie z Kapitanem w kości.
Kto wygrał mógł się wpisać do logbooka, a kto przegrał ....musiał z powrotem wejść na pokład sprzętu którym przypłynął. Rekordzista 7 razy wchodził i wychodził. Mieliśmy nadzieję, że ktoś się skąpie w czasie wchodzenia i wychodzenia, ale obyło się bez wypadków. Napisałem "mieliśmy" ponieważ Kapitan Darek nie miał majtków pokładowych (nie mylić z gaciami), toteż Kari i Mua, pomagaliśmy Kapitanowi w transporcie tratwy na środek jeziora i z powrotem. Powiem Wam, że to była ciężka praca i event zaliczam do jak najbardziej udanych. Ręce od tych wikingowskich wioseł, bolały nas jeszcze 3 dni, ale warto było. Kolejny raz geokeszerzy dopisali i po raz kolejny, byliśmy z Kari jedynymi reprezentantami GeoPyry. No tak, ale ktoś musiał z nas tam być, aby Wam wszystkim to pokazać. Niestety, nie starczyło nam czasu na kolejny tego dnia event w Iławie, a było niesamowicie, z tego co usłyszałem od innych geokeszerów. No cóż, nie można mieć wszystkiego, a trzeba być wdzięcznym za to się widziało i przeżyło.
Kończąc te wypocinki, dziękuję orgaznizatorom eventów za godne przyjęcie, wspaniałą atmosferę, Darku - za nocleg, bo dzwoniłem na ostatni gwizdek (poprawię się) oraz wszystkim obecnym geomaniakom za towarzystwo, rozmowę, radę. Mam nadzieję, że będzie niejedna okazja do kolejnych, wspólnych spotkań. Pozdrowienia z Poznania !!!!!!!!!!!