Ostatni gorący weekend spędziłam razem z Suavis i Jarodem w Kcyni i jej okolicach. O geoweekendzie nad Notecią mówiło się już dużo wcześniej - zaplanowane były na ten czas cztery eventy i wiele innych atrakcji. Poza tym jest to teren, gdzie jest co robić :-)
Początkowo mieliśmy w planach udać się tam razem z Mirkiem, ale niestety ospa, która dopadła najpierw Franka, potem Ignasia, pokrzyżowała nam plany. Bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że Suavis i Jarod też planują się wybrać. W kupie zawsze raźniej :-)
Wyruszyliśmy już piątek rano, by do wieczornego eventu zebrać co nie co. Umówiliśmy się w Kcyni na stacji - tam po szybkiej kawie zdecydowaliśmy, że ruszamy po serię "Borem, polem, lasem..." danimaka1 i zbieramy również wszystkie kesze leżące na trasie. Żar lał się z nieba, wokół piach, pył, piach, pył... Zmęczeni dobrnęliśmy do końca. Zmęczeni, ale zadowoleni, bo udało nam się zebrać komplet. W trakcie zbierania traila w pewnym momencie zauważyliśmy chmurę pachu za nami, zmierzającą w naszym kierunku - to danimak1 przyjechał się nami przywitać :-) Po krótkiej pogawędce każdy pojechał w swoją stronę.
Podczas zbierania keszy z traila trafiliśmy w jedno magiczne miejsce, które mimo panującego wokół skwaru wywarło na nas duże wrażenie. Kesz juz sam w sobie ma niesamowitą nazwę - oto Martwi świadkowie:
Po pierwszej partii zebranych keszy postanowiliśmy udać się do naszej kwatery - agroturystyki "Pod lasem". Jako że nie było za bardzo wyboru, zarezerwowany mieliśmy wspólnie pokój czteroosobowy, w którym mieliśmy pomieszkiwać (a w zasadzie nocować) w trójkę. Po dotarciu na miejsce okazało się, że to rzeczywiście była agroturystyka przez duże A :-)) Nasze lokum zlokalizowane było nad oborą, spaliśmy więc w towarzystwie setek much i przy akompaniamencie muczenia krów i piania koguta. Obstawiałam, że kogut zacznie dawać o sobie znać koło godz. 4.00 nad ranem, ale "naszemu" kury nie dawały już spokoju od 2.00 w nocy i co pół godziny kogut wszstkich o tym donośnie informował. Ale szczerze mówiąc przeszkadzało mi to tylko pierwszej nocy. Drugiej byłam chyba taka zmęczona, że zasnęłam jak kamień.
Mieliśmy też niezły ubaw, gdy poznaliśmy przesympatycznych gospodarzy - pan Krzysztof okazał się bardzo nowoczesnym rolnikiem i nawet nie krył w rozmowach, że bierze nas za "trójkąt" :-))))
FTF Trigław na dobry początek ;-)
Przyszedł czas na pierwsze CITO "Leśne skrzaty pomagają naturze", zorganizowane przez katie71805. W drodze na event wstąpiliśmy do Biedronki i kupiliśmy to :-))
CITO było pierwszym eventem zorganizowanym przez Kasię i jesteśmy pełni uznania za dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Posprzątaliśmy kawał lasu i - jak się później okazało - zebraliśmy 260 kg śmieci!!
Zdjęcie: 23keri, waga eventu 1700 kg.
Zdjęcie: 23keri, waga eventu ze śmieciami 1960 kg.
Po evencie wyruszyliśmy na spacer po lesie i silną grupą zebraliśmy przygotowane przez katie71805 skrytki, które zapoczątkowały serię "Słowiańscy bogowie i demony". Kesze pierwsza klasa!
Sobota zapowiadała się najbardziej intensywnie i rzeczywiście taka była. Z samego rana wyruszyliśmy na CITO danimaka1 "Geokeszerzy w służbie Ducha Lasu". Po drodze wpadliśmy do Biedry po napoje, a tam miłe spotkanie z Gammerą, który po zrobieniu zakupów stał i chłodził się przy nawiewie klimatyzacyjnym :-)) Wspólnie ruszyliśmy na CITO.
Mimo wczesnej pory upał sięgał już 30 stopni. Dzielnie zabraliśmy się do sprzątania. Ekipa była silna, a śmieci nadspodziewanie mało ;-)
Zdjęcie:PrezesBarcin.
Po sprzątaniu nastał czas na wpisanie się do bardzo oryginalnego logbooka.
Zdjęcie: PrezesBarcin.
Na evencie, zgodnie z zapowiedzią, otrzymaliśmy dwa drewniaki od danimaka1, które miały tutaj swoją premierę. Po czym nastał czas na wymianę drewniakami, logowanie TB i inne takie tam. Upał narastał, chyba każdy marzył, aby się ochłodzić, a tu trzeba było ruszyć w las na polowanie na demony. Ukazała się drugia partia keszy z serii "Słowiańscy bogowie i demony..." tym razem przygotowana przez danikama1. Kesze najwyższej jakości, nie tylko w terenie, ale też bardzo ciekawie opisane w listingu. Były zarówno kesze tradycyjne, jak i zagadki i letterboxy (jeden z mega pieczątką!!). Różnorodność ogromna, zarówno jeśli chodzi o rozmiar skytek, trudność terenu i trudność zadania.
Muszę przyznać, że był to bardzo mile spędzony spacer. Był czas na rozmowy i poznanie miłych, geozakręconych ludzi. I jestem pełna podziwu dla sześcioletniej Igi, która dzielnie cały czas nam towarzyszyła.
Po zebraniu świeżynek zdecydowaliśmy się na podjęcie kilku okolicznych zagadek w Kcyni i okolicach oraz Kcyńskiej odwrotki.
Finał pewnej zagadki - Daniel - dzięki za użyczenie woderów :-)
Panowie jak widać dzielnie mi kibicowali ;-)
Zagadki padły naszym łupem, ale niestety mimo szczerych chęci, polegliśmy przy podejmowaniu odwrotki. Po przejściu ponad 800 metrów, przez pola, bez grama cienia, w temperaturze bliskiej chyba 50 stopni :-P , gdy na liczniku mieliśmy około 100 metrów do celu - okazało się, że nie jesteśmy przygotowani na taką oto przeszkodę:
Mimo skwaru nikt nie zdecydował się na kąpiel w rowie, ze względu na mocne zamulenie dna. Udało nam się nawet przedrzeć na drugą stronę po tamie bobrowej, ale tam z kolei przywitały nas bagna. Wróciliśmy więc do "domu" trochę się odświeżyć. Po szybkim prysznicu i obiadku z "kubka" ruszyliśmy po kolejne zagadki i na podbój Iwna.
Zdobycie finału pięciu zagadek to przedzieranie się przez chaszcze i pokrzywy i nieplanowana wspinaczka na drzewo. Gdy wyszliśmy w końcu z lasu i ujrzeliśmy samochód Jarod rozbawił mnie okrzykiem "Cywilizacja!!"
Oto nasza cywilizacja - jak widać punkt widzenia zależy mocno od punktu siedzienia :-)
W Iwnie nie mogliśmy nie wpaść do danimaka - Daniel dzięki za orzeźwiającą colę, Jaba - za miłą pogawędkę :-)
Nastał późny wieczór i pora na kolejny event danimaka1 "Ogniska już dogasa blask". Pogoda nieco pokrzyżowała plany i tytułowe ognisko, ze względu na zagrożenie pożarowe w lasach, nie miało miejsca. Nie przeszkodziło to jednak spotkać się i miło porozmawiać. Dowiedziałam się wówczas między innymi, że część osób wróciła po Kcyńską odwrotkę i udało im się dotrzeć do celu. Wówczas w mojej głowie zapadła decyzja, że też wybiorę się po nią - następnego dnia z samego rana, z odpowiednim sprzętem.
Po 22.00 ukazał się zapowiadany nocny letterbox. Świetnie przygotowana trasa, którą przemierzyliśmy w strugach ulewnego deszczu i świetle błyskawic!! Musieliśmy nieźle wkurzyć demony! Takie wyprawy długo się pamięta. Humor nas jednak nie opuszczał, a zamazane od kropli deszczu przybite pieczątki w naszych zeszytach będą nam o tej wyprawie długo przypominać :-)
Powrót do "domu" :-)
Niedziela, blady swit, nie pada, zrywam się i jadę po odwrotkę. Na polach tym razem panuje jeszcze poburzowy chłód i wilgoć. I ten spokój. Jest przepięknie. Nie powiem, że udało mi się dotrzeć bez przeszkód. Burza pozostawiła swoje ślady.
Zamulony rów też nie okazał się łatwy do przebycia, mimo woderów użyczonych przez danimaka1 miałam kilkukrotnie wrażenie, że będę do niego dzwonić, żeby przyjechał mnie wyciągnąć z tego rowu. Ale udało się! Jaka satysfakcja :-)
W drodze powrotnej wskoczyłam jeszcze na morenę po okolicznego EarthCache.
Podczas mojej porannej wyprawy Suavis z Jarodem opuścili już nasze lokum. Umówieni byliśmy na CITO. Kompletnie przemoczona od poburzowej rosy wracam do "domu", aby się spakować a tam - KAWA!! Już Wam mówiłam, ale napiszę jeszcze raz: kocham Was za to (i nie tylko to :-))!
Ostatni dzień nad Notecią spędziliśmy jeszcze wspólnie na CITO "Czerwieniak" zorganizowanym przez venturinurka i danimaka1. Po CITO wspólnie podjęliśmy dwa okoliczne kesze i każdy ruszył w swoją stronę. Suavis i Jarod po Darz Bór, który my mamy już na swoim koncie, a ja po kilka zagadek i multi. Miałam dużą ochotę na mini traila Wielka Niedźwiedzica Ghosta235, ale upał mnie pokonał. Jeszcze po niego wrócimy :-)
Podjęłam natomiast dwa rewelacyjne multi: Cierpliwy Mulciak Ghosta235 (polecam naprawdę cierpliwym - pomysł pierwsza klasa!!) oraz "Studnie" mbdb1 w okolicach Janowa. Tutaj nie będę nic zdradzać, bo to po prostu trzeba zobaczyć, ale jak będziecie kiedyś w okolicy warto na nie poświęcić trochę czasu.
Przyszedł czas na podziękowania, które oczywiście należą się organizatorom geoweekendu: katie71895, danimakowi1 oraz venturinurkowi - za trud i zaangażowanie w zorganizowanie spotkań i oczywiście założone skryteczki. Gdyby nie wasza inicjatywa nie byłoby kolejnych podziękowań :-)
Bo ja osobiście serdecznie dziękuję Suavis i Jarodowi za wspólnie spędzony czas, za przygotowanie do wszystkiego w najdrobniejszym szczególe (bez Was bym chyba zginęła) no i za tę kawę!!
I oczywiście dzięki za wszystkie rozmowy z pozytywnie zakręconymi ludźmi, na tematy geo i nie tylko, za miłe pogawędki i żarty Jaby, za dobre rady i wsparcie keszerskie od Barcin Team i Arhina, za sympatyczne pozdrowienia w pewnym logbooku od r.papisa :-) I serdecznie pozdrawiam wszystkich, których dane mi było w końcu poznać: sadekgorzno, grazkami, maisog, zabucha, lesny_team, Grzech61, izunia77, tombustom, Ghost235, Aleksandra235, Olojan 235, KacperzIwna, Iga, zuyy, Erinho, Furmen2014, Wiebnik, 23keri, olagra, melon1234, sili14. Jeśli kogoś nie wymieniłam z góry przepraszam ;-)
I to, co mi pozostanie w pamięci po tej wyprawie to przede wszystkim:
1) spadające gwiazdy liczone na nocnym niebie z Jarodem,
2) nocny spacer w ulewnym deszczu w świetle błyskawic (jak ja lubię deszcz!),
3) poranne mgły i spokój na łąkach podczas zdobywania odwrotki :-)