Przejdź do głównej zawartości

Geopyra firmowo szturmuje Wolfsburg i Magdeburg

W weekend, 10-12 kwietnia, nasza grupa wybrała się na firmowy wyjazd do Niemiec. Celem był Autostadt - muzeum grupy Volkswagena, z którą na co dzień pracujemy. Jako, że 3 z nas już keszuje (Kulupowie, Gemba, Krzysiu_Jarzyna), postanowiliśmy wykorzystać tą okazję do zdobycia kilku dodatkowych skrytek oraz podzielenia się naszą zabawą ze współpracownikami.

Przygotowania

Na ten trail się najaraliśmy
W piątek rano Radek (1/3 teamu Kulupowie) oświadczył, że nie udało mu się przygotować skrytek offline, więc musiałem je w biegu ściągać przed samym wyjazdem - załadowałem 100 skrytek od miejsca, w którym mieliśmy się zatrzymać, wpadł nam w oko fajny trail.
Niestety zapomniałem wgrać mapy. Jak się później okazało, stanowiło to pewien problem. Nie załadowałem też żadnych skrytek na trasie. Ale jakoś sobie z tym poradzimy!

Wolfsburg

Na miejsce noclegowe dotarliśmy w piątek wieczorem i nie było już czasu na kesze - najbliższy był 5 km od nas, a jeszcze było się trzeba zintegrować... W sobotę rano wybraliśmy się zwiedzić nasz główny cel i czas wolny w Wolfsburgu mieliśmy dopiero około godziny szesnastej. Rozdzieliśmy się - keszujący poszli w swoją stronę, odpoczywający w swoją, a kobiety na zakupy.
Odkryliśmy jednak smutny fakt - niestety, moje 100 zapisanych keszy od miejsca noclegu nie łapie już tej części miasta. Nie mieliśmy też mobilnego neta, więc wstąpiliśmy na małe, fast-foodowe co nieco i "przy okazji" pobraliśmy trochę dodatkowych geocache'y po wi-fi.
Na dzień dobry powitał nas DNF - do teraz nie wiemy czy przestrzelone kordy, problemy z nawigacją, czy zwyczajnie brak choć słowa po angielsku w opisie skrytki sprawił, że nie udało nam się przez 15 minut go znaleźć. Postanowiliśmy nie tracić czasu i poszukać kolejnego.
Niestety i tym razem pudło, 10 minut, 3 pary oczu i nic. Nieco podłamani ruszamy dalej, by przez ostatnie 20 minut, które nam zostały, złapać choć jedną sztukę na obczyźnie. Po drodze spotykamy resztę grupy, w tym najbardziej sceptycznego Piotra. Ruszają dalej z nami.
Nawigujemy się po deptaku praktycznie bez mapy, bo tylko część się zbuforowała. Mamy jednak lokalizacją kesza zawieszoną w próżni i GPS, więc docieramy idealnie na miejsce, a sprawne oko i magiczne ręce Radka szybko sięgają płaskiego magnetyka przyklejonego do parkomatu - mamy swojego niemieckiego kesza! Radość jest przeogromna!

Büste i Bismark

Odstawiliśmy połowę ekipy do domku, podładowaliśmy telefony, zbuforowaliśmy kawałek mapy i o 20:40 ruszyliśmy w teren.

Ten wypad od samego początku zaczął się zdecydowanie lepiej. Pierwszy keszyk, w okolicy dawnego kolejowego dworca, padł naszym łupem szybko i sprawnie. Ruszyliśmy po następny. Niestety nawigator, korzystający pierwszy raz z c:geo, pomylił kesza z waypointem parkingu. Nasza, biegająca po sklepowym parkingu, grupka wzbudzała zaś żywe zainteresowanie jedynych napotkanych przechodniów, ale postanowiliśmy się nie załamywać drobnym poślizgiem i wybrać po kolejny skarb.
Dotarliśmy pod jakąś wieżę. Kopary opadły, bo "Goldene Laus" robi ogromne wrażenie!
Następnie dotarliśmy na początek "Wege zum Eis Teil" - czyli szlaku, na który najaraliśmy się przed wyjazdem. Nie zraziła nas przeraźliwie wyjąca koza w szczerym polu. Nie było jednak czasu, ani sił by nim podążyć. Zaliczyliśmy tylko pierwszy element i bonus, który okazał się być zagubioną skrytką, której szukaliśmy wcześniej na parkingu - my to mamy farta!
Wracając na nocleg postanowiliśmy zgarnąć jeszcze ostatniego kesza w połowie drogi z Bismark do Büste i właśnie tam zakochałem się w keszowaniu po nocy. Jest mega i polecam wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji. Hitem stał się zaś Radek, który 3 razy z rzędu zapomniał z auta długopisu - na urodziny proponujemy sprezentować mu taki na sznureczku.
Po godzince wróciliśmy do domku z kolejnymi pięcioma keszami i niesamowicie cieszącymi się mordkami. Wszyscy byli zachwyceni takim wynikiem w tych spartańskich warunkach. Dodatkową frajdę sprawiło nam, że dwie niekeszujące osoby przeżywały tę przygodę z nami i (jak zapewniały) też bawiły się świetnie.

Magdeburg

W czasie wieczornych rozmów o zdobytych keszach wkręciliśmy kolejną osobę. Następnego dnia waldamor odpalił neta i prowadził nas po mieście ciekawym szlakiem, pozwalającym przy okazji zaliczyć kilka skrytek.
Zaczęło się od 2 DNFów, ale po chwili wdrożenia poszło gładko. Dzięki Geocachingowi odwiedziliśmy zakątki do których normalnie nie mielibyśmy okazji zawitać. Ogromny plus zaliczamy Niemcom za różnorodne pojemniki i pomysły na ukrycie - mieliśmy magnetyki, mieliśmy flakon na maszcie, liście w bluszczu... 7 skrytek a pełna różnorodność!
W mojej ocenie należy się jednak minus za brak tłumaczeń. Ani jeden kesz, jaki podejmowaliśmy przez cały wyjazd, nie miał w opisie słowa po angielsku. Nie chodzi tu nawet o fakt, że utrudnia to znalezienie skarbu, ale zwyczajnie nie pozwala skorzystać z ogromnej możliwości promocji lokalnych atrakcji obcokrajowcom. Apeluję więc byście i Wy uzupełnili swoje opisy o, chociaż krótkie, wyjaśnienia, które pomogą wypromować Wasze skrytki obcokrajowcom, a im zdobyć dodatkową wiedzę.
W ostatniej skrytce, ku chwale Ojczyzny, zostawiliśmy naszego pyrowego geocoina.

 

Lubuskie checked

W drodze powrotnej stwierdziliśmy, że przejeżdżając przez województwo Lubuskie grzechem byłoby nie podjąć jakiejś skrytki i nie zaliczyć województwa (Kulupowie ostro atakują srebro, więc tym bardziej się przyda). Skorzystaliśmy z pierwszego zjazdu przed bramkami na autostradzie i wylądowaliśmy na Bobrowym Szlaku koło Rzepina. Bardzo urokliwe miejsce, które polecamy odwiedzić, np. zamiast typowo polskiego zjazdu z A2 na kanapki i siku w lesie. ;)
Mieliśmy właściwie zapakować się do auta i wracać, ale nasz, sceptyczny z początku, kolega chyba poczuł chemię do Geocachingu bo stwierdził, że kolejny kesz jest blisko i powinniśmy go też podjąć. Nie oponowaliśmy i po chwili podróży padliśmy z wrażenia - ogromny, majestatyczny Dąb Piast stoi tam już ponad 660 lat!

Sweet home Murowana

Choć nie był to typowo keszerski wypad, a wyjazd firmowy, wróciliśmy bogatsi o:
  • Waldamor: PIERWSZE +7
  • Kulupowie: +15
  • Gemba i Krzysiu_Jarzyna: +16
  • Pozostała (jeszcze) nielogująca szóstka: +bakcyl i +radocha
Przede wszystkim zaś bogatsi jesteśmy o wspaniałą przygodę! Z dodatkowym zapałem ruszamy szukać i zakładać kolejne kesze. Do zobaczenia na szlaku!