Od kilku dni paliliśmy się do Głogowa. Szykował sie evencik zorganizowany przez dolnoślązaków. Czemu nie, "will Atend" i po sprawie. "Geocaching z sercem". Umówiliśmy się ja i FK69 z Leito76 i Jego małżą 87Kari o 8.00 w sobotę 14.02.2015. Dzień wcześniej Leito zasugerował, że ma problem zdrowotny. Rano sytuacja sie potwierdza: nie jadą. Szybki post o 7.00 w poszukiwaniu entuzjastów na podbój Dolnego Śląska. Albo nas nie lubią albo wszyscy spali. Rodzi sie opcja na wyjazd na trail koło Inowrocławie gdy nagle wypatruję wśród eventowiczów Jarodów i DestroemAlli z małżowinami. Zdzwoaniamy sie pod drodze różnica pomiędzy nami a Nimi to 3 min i spotykamy sie na kawie w Lesznie. Potem wsiadamy w auta i dzida do Głogowa na zwiedzanie fortyfikacji....
... i ich podziemi...
Wkrótce potem podejmujemy pierwszą keszynkę głogowską i udajemy sie zahaczając o paśnik na event. Świetnie urządzone spotkanie. Keszerzy z dalekich stron a wszystko w muzeum ziemii głogowskiej w jednej dużej sali. Do zwiedzenia niezła ekspozycja z zakresu:
geocoinów z epoki starożytnej:
historii jak bronił się Głogów:
oraz historii o rozwoju pojemników na przestrzeni wieków:
Kiedy wróciliśmy do sali eventowej ogłoszono kilka konkursów wiedzy keszerskiej dla eventowiczów w których wzięliśmy udział. Wszystkim bawiącym się w prezencie podarowano TB z serii o kaniach rudych. Niezły patent. Kilka fotografii i krzyżówczka w ramach uciech i na szlak.
Ogólnie w Głogowie zrobiliśmy 7 keszy i event czyli ósmy. Powłóczyliśmy sie po centrum i czas było się rozstać.
Gospodarze miło mnie zaskoczyli. Widać, że niemetropolie żyją bogatszym życiem wewnętrznym i wszyscy bez wyjątku z Urzędem Miasta i Muzeum staja na wysokości zadania by przyjmować i zaciekawiać sobą gości. Bardzo miło będę wspominał ten wyjazd.
Gospodarze miło mnie zaskoczyli. Widać, że niemetropolie żyją bogatszym życiem wewnętrznym i wszyscy bez wyjątku z Urzędem Miasta i Muzeum staja na wysokości zadania by przyjmować i zaciekawiać sobą gości. Bardzo miło będę wspominał ten wyjazd.
Czasem dziwne, że ludzie nie chcą się organizowac i jeździć z miasta do miasta żeby pokeszować.
Wracając
strzeliliśmy bardzo ciekawego kesza "byka po ciemnicy". W szczerym polu
na górce tablica i cokół na którym stoi wieeeelki byk. Niezłe.
Ostatni kesz jaki zgarnęliśmy był moim keszem #1200.
Zapomniałbym na śmierć o Panach Przewodnikach, którzy namiętnie rozanielali się w historiach korytarzy minerskich, grotów włóczni i historii schronów amunicyjnych.
Kto nie był niech żałuje. Dzięki Towarzysze za wyjazd i pobyt, dzięki Misia za kanapki i towarzystwo.
Ps. zachęcam do pisania na blogu.