Przejdź do głównej zawartości

GeoPyra na Podhalu

Sylwester to dla mnie czas wyjazdu. Gdziekolwiek. Żeby odpocząć. Na pewno nie po to, żeby spędzić go na żłopaniu wódy i tańcach w otoczeniu napierniczającej (zazwyczaj kiepskiej) muzyki i jeszcze głośniejszych ludzi, którym alkohol odbiera rozum.
Pierwszym planem było Brno, Bratysława, Węgry i Wiedeń. Wpadłby 18. kraj z keszem do kolekcji, ale niestety po listopadowej stłuczce utalentowane cześki z warszawskiego serwisu Astra-Serwis (NIE POLECAM!) nie wyrobiły się z naprawą trzech elementów przez miesiąc, a samochodem zastępczym nie mogłem wyjechać zagranicę, więc trzeba było coś znaleźć w Polsce.
Nie znoszę tłumów ludzi, więc Zakopane na wstępie odpadło. Tak odpadło, że po ok. trzech i pół miliardach telefonów do różnych wymyślnych polskich miejscowości okazało się, że w Zakopanem są chyba ostatnie wolne noclegi w Polsce, w dodatku wcale niedrogie biorąc pod uwagę standard i lokalizację. Trochę miałem skrzywioną minę, no ale dobra, jak się chce coś krytykować, trzeba mieć jakieś pojęcie o tym nie?
W Zakopanem faktycznie dużo ludzi, ale w każdej knajpie (bez wyjątku) czekałem tu krócej niż w jakimkolwiek warszawskim lokalu. Atrakcji dużo, więc ludzie się rozpierzchają na co dzień i nie widać tych tłumów. Nawet na Krupówkach dało radę normalnie przejść. To bardzo pozytywne doświadczenie, bo naprawdę lubię Tatry, a zawsze mi jakoś nie było po drodze przez te moje głupie uprzedzenia antytłumowe.

Gubałówka -> Butorowy Wierch -> krzesełkami do Kościeliska i pieszo do Zakopca

Na Gubałówce są dwa kesze, które niestety zDNFowałem. Szkoda. Złą passę zakończył kesz tuż przed Butorowym, gdzie zaliczyłem spektakularną glebę.




"Idż tędy, tutaj jest łatwiej zejść" - usłyszałem
"Coś Ty, luzik, chwycę się tej gałęzi..." - zacząłem odpowiadać i walnąłem pięknego hołubca lądując bezgłośnie na plecach na śniegu




Pieszo z Kościeliska dotarliśmy do cmentarza na Pęksowym Brzyzku. Niezła miejscówa, kesz sporych rozmiarów na terenie.


Na Krupówkach większość sklepów tak oto przygotowywała się do sylwestrowej zabawy Polaków. My olaliśmy sylwestrowe Krupówki i delektowaliśmy się widokiem fajerwerków o północy z dystansu.


Coś dla ejbra i leito :)


W Nowy Rok przyszła pora na Kasprowy Wierch. Bilety kupione online (polecam - brak kolejek!), napaliłem się na kesza na górze oczywiście :) Wjechaliśmy i kesza widziałem, ale co z tego skoro droga do niego zamknięta? Pogoda raczej nie rozpieszczała ceprów bez odpowiedniego sprzętu.





Jest mróz i nie chce się ściągać rękawiczek do obsługi smartfona, to se trzeba radzić, nie? :)


Potem przyszła kolej na spacery w różnych kierunkach. A to Wielka Krokiew, a to Dolina Kościeliska. Piękne to okolice, trzeba tu wrócić jak będzie trochę cieplej.





W drodze powrotnej przyszedł czas na zwieńczenie wyjazdu. Znalezienie Świnoujścia w Krakowie. GeoPyry więdzą po co :)


Podsumowując: wyjazd udany, odpoczynek pełną dzidą, kilka nowych miejsc odwiedzonych, +11 do geolansu i przebite 2350 znalezień.