To już
niestety historia. 28 grudnia
(w niedzielę) 2014 roku o godzinie 10.30 odbył się kolejny wielkopolski event.
Niby nic wielkiego, dżast kolejne spotkanie…. ale po kolei:
Pomysł
pojawił się kilka miesięcy temu, jak wszystkie dobre pomysły- przy wódce.
Protoplastą był Wielebny- zwany tak w kręgach morsowych a dla przyjaciół od
zawsze Szczepan a wykonawstwo przypadło w udziale mi. Po minięciu kaca
przeszliśmy od słów do czynów. Najpierw telefon o błogosławieństwo do marka
Szurkowskiego czyli szefcia Wielkopolskiego Klubu Morsów „ALASKA”.
Potem już zostały tylko sprawy organizacyjne. Czym bliżej eventu tym
sytuacja stawała się bardziej bardziejowo bardziejowa: padały pomysły mniej lub
bardziej udane, zaczęły się posty na fejsowej geopyrze, ruszyły sprawy organizacyjne
i telefony do przyjaciół. Nikt nie zawiódł. Czyli jak zawsze.
Wantsky
przyszykował piękne woodcoiny, Suavis własnoręcznie prześliczny tort (takiego
jeszcze nie widziałem i dziwie się, że robi zawodowo coś innego), Leito zadbał
o wurst i inną paszę, ja przygotowałem termos z gulaszową z geopyrami w środku
i kubki a matka Teresa przywiozła sernik.
Nie to
było jednak najważniejsze kto co a to kto i skąd przybył aby nas zaszczycić
swoją obecnością. Z najdalszych zakątków kraju i zza granicy uwzględnili nas w
swoich planach: Paweł Ka z samej Kolonii, BOX Team i Sadek ze stolicy (Górzno),
Bacza (miks poznańsko-warszawski), WantskyBrother (wiadomo), Dadoskawina ze Skawiny (zaskoczyłem Was) i mambalaga.
Najsilniejszą grupę stanowili jednak lokalsi: Leito z Kari87, PGC- Team w
ilości kompletnej, Gammera (bez psa ale za to z aparatem), wspomniana Suavis z
Jarodem, Ejber, Boni i Klajt (nie rozróżniam ich ale obaj weseli jak cholera!),
Joasieńka, Pocieszniak (człowiek z niewłaściwej strony Warty czyli Rataj), FK69
(Misia), Wishmaster, Bartas.pl, Tomsok3, Lopez78, Filip500 w obstawie Łucznika
(żeby było bezpieczniej) and more...
Wybaczcie jeśli kogoś nie wymieniłem ale
jeszcze mi wszystko tańczy przed ślepiami. Muszę przyznać ze smutkiem, że
zabrakło kilkoro przodowników, chociażby Kolibra, która szykowała w tym czasie
Jasełka (dzięki za mejla ze wsparciem)- pozdrawiamy.
Ekipa
z Alaski też byłe niewąska. Do akcji wkroczył „tajemniczy człowiek z
piłą motorową w rękach”, który wyciął nam w tafli jeziora zajeprzerąbel a po
rozgrzewce prowadzonej przez pochodzącą z Brazylii Dorotę do wody wskoczyła
ponad setka świrów.
Napomknę, że temperatura powietrza wynosiła około -5 stC a
wody ok. 1. Na brzegu zostało, wliczając dzieciaki, drugie
tyle „bierniaków”. Zabawy było od cholery i najważniejsze: dla wielu z nas był
to baaaardzo udany debiut. Trochę pomorsowaliśmy, trochę pokeszowaliśmy (na
miejscu po wyjściu z wody pojawił się keszyk), dobrze pojedliśmy,
poopowiadaliśmy o geocachingu i super pobawiliśmy.
Reasumując:
byłoby dobrze gdyby w wyniku spotkania na przyszłość kilku keszerów morsowało i
kilkoro morsów keszowało, wszak od czegoś trzeba zacząć, np. od takich eventów.
Ja do wody na pewno jeszcze zajrzę i to niekoniecznie w lipcu.
Ten
event, mam nadzieję, pozostanie w naszej pamięci na długie lata a nie wiem czy
czasami nie wskoczy do naszego kalendarza w kolejnym sezonie.
Na tym koniec i BOMBA kto nie przybył
ten DUPA!!!!!!!!!!!!!!
dziękując
wszystkim za wszystko, udash69